piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział Pierwszy

    Stałam na płycie lotniska. Wypatrywałam wujka i cioci, ale nigdzie ich nie widziałam. Podeszła do mnie dziewczyna i patrzyła się na mnie.
- Czy my się znamy? - zapytałam
- Nie, ale twój wujek kazał mi przywieść cię do domu, bo on pojechał po nowego konia.
- Aha. A jak jedziemy?
- Mój samochód stoi tam na parkingu.  - powiedziała dziewczyna i wzięła moją torbę. Ruszyła ona w stronę parkingu, więc poszłam za nią. Wsiadłyśmy do zielonego Jeep'a. Dziewczyna włączyła radio i chwile jechałyśmy w ciszy.
- Jak masz na imię? - zapytałam
- Aśka, a ty jesteś Karolina?
- Tak, a ile masz lat?
- Osiemnaście. A ty czternaście.
- Tak. Masz konia? - zapytałam się patrząc przez okno.
- Mam kasztanowatą klacz arabską. Ma na imię Lawenda.
- Ale ci fajnie.
- Ma całkiem niezły rodowód. Ale ty przecież dobrze się dogadujesz z Alkaprimem.
- No tak, ale to nie to samo jakby mieć własnego konia.
- Może, ale ja długo się męczyłam by mieć swojego.
- To może mi też się uda?
- Pewnie tak. Patrz już dojeżdżamy.
Popatrzyłam przez okno i zobaczyłam dużą stadninę z wieloma końmi. Kilka z mich było na wybiegu, a niektóre były przywiązane do koniowiązu. Najwięcej było jednak koni w stajni. Aśka zaparkowała samochód przed wybiegiem i wysiadłyśmy. Wujek wyszedł nam na powitanie. Pobiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję.
- No spokojnie. - powiedział.
- Podobno pojechałeś po nowego konia? - zapytałam
- Tak. Na razie jest nie osfojony i się wszystkiego boi. Choć pójdziemy go zobaczyć - powiedział i ruszyliśmy. Podeszłam do tego boksu i zobaczyłam tam pięknego karego konika. Stał on w końcu boksu z położonym uszami.
Oglądałam go i zakochałam się w nim. Nawet nie zauważyłam jak wujek mówił coś do Aśki i jak oboje odeszli. Patrzyłam się jak zafascynowana w konia. Nawet nie zauważyłam jak szybko mija czas. Ten koń uspokajał mnie wewnętrznie. Wpatrywałam się w każdy jego ruch.
- Karo idziesz na kolację? - zapytała Aśka. - Od trzech godzin tak stoisz przy tym boksie i patrzysz na karego.
Poszłam do kuchni, gdzie zjadłam z Aśką i wujkiem kolację. Poszłam spać, a Aśka wróciła do swojego domu. Mój pokój był średniej wielkości. Miałam okna na północ i południe. Widziałam przez nie kilka wybiegów koniowiąz i las, a zaraz za lasem wysokie góry. Przebrałam się w pidżamę i położyłam się spać. Śnił mi się ten właśnie konik jak najpierw się ze mną zaprzyjaźnia, a następnie bierzemy udział w zawodach. Wiedziałam od tego czasu, że muszę się z koniem oswoić. Wiedziałam od tego snu, że tylko ja mogę go oswoić, ale nie miałam na razie jak im tego udowodnić, że to ja mam zrobić. Będą musieli się przekonać, że oni nie są w stanie, a wtedy ja postaram się coś zrobić. Pod warunkiem, że ten sen to ma być prawda. Tego właśnie nie byłam pewna.

  

Część snu o Karym koniku

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz