sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział Trzeci

- Kaaaa... - powiedział. - rolina?
- No wreszcie. - powiedziałam z ulgą.
- Serio to ty? - zapytał mnie i popatrzył w oczy.
- A co? - zapytałam - No oczywiście, że ja.
- Ale przecież ty mieszkasz conajmniej trzy dni drogi stąd. - powiedział pomagając mi wstać.
- Tak.
- To czemu teraz jesteś tutaj?
- Tak wyszło. Po prostu tam miałam za dużo złych wspomnień.
- Aha. - powiedział wsiadając na Jazona.
- No to jedziemy dalej? - zapytałam zręcznie wsiadając na Jarusia i ruszyliśmy stępem.
- Podobno cię nadgarstek boli.
- No tak nie za bardzo. - powiedziałam i ruszyłam kłusem.
- Ale czekaj - powiedział i zaczął mnie gonić.
Jechaliśmy tak przez kilkanaście minut. Potem daliśmy konikom odpocząć i pojechaliśmy stępem do domu. Jechaliśmy teraz w ciszy. Mało o sobie wiedzieliśmy i żeby nie było, będę chodziła z nim do klasy, a on pewnie ma dziewczynę. I co będzie jak będę z nim spędzała większość przerwy?
- Do której szkoły idziesz? - zapytał mnie.
- No chyba do 2C.
- To wręcz wspaniale - powiedział. - Też tam idę za rok. Pewnie idziesz do dwudziestki piątki?
- Zgadłeś.
- Czemu masz taki humor?
- Nie wiem. Za dużo mam jeszcze rzeczy do zrobienia.
- Pomóc ci?
- Nie trzeba, chyba, że chce ci się mieć oprowadzanki?
- Jeżeli przez to będziesz miała lepszy humor?
- No - powiedziałam - Ejj! Już bez przesady.
Zaśmiał się. Bardzo się zmienił od kiedy go ostatnio widziałam. 
- No weź. - powiedział i jak mogłabym mu nie ustąpić?
- Zgoda - powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- No to, które mam brać?
- Czy myślisz, że pamiętam wszystkie oprowadzki jakie mam?
- No niewiem.
- To nie pamiętam.
Pojechaliśmy do stadniny i rozsiodłaliśmy konie. Potem mieliśmy kilka oprowadzek i Krzysiek pojechał. Zjadłam obiad z wujkiem i Aśką. Potem pojeździłam chwilkę na Black Royalu. Było już późno. Wróciłam do domu i zjedliśmy kolację. Potem odlądneliśmy film i poszliśmy spać.
Fajnie, że spotkałam mojego przyjaciela. Fajnie, że będę z nim chodzić do szkoły. Fajnie, że będę z nim jeździć. Zasnęłam.
Jarema

piątek, 20 czerwca 2014

Rodział Drugi

Obudziłam się rano wraz z moim budzikiem. Szybko wstałam i ubrałam zieloną koszulkę, niebieskie spodnie i czarną czapkę z daszkiem. Wzięłam marchewkę i wręcz pobiegłam do stajni. Wszyscy byli już na nogach, a konie stały już na pastwiskach. Weszłam do stajni i podeszłam do boksu karego. Wydawał się on troszeczkę spokojniejszy, bo gdy podeszłam nastawił uszy w moją stronę, a potem podszedł. Dałam mu marchewkę i pogłaskałam go po pysku.
- Wiedziałem, że cię tutaj znajdę - powiedział wujek podchodząc do mnie.
- Tak. Po patrz. On jest coraz bardziej spokojny.
- Dzisiaj ugryzł Reda jak ten dawał mu jeść, prawie kopnął Aśkę gdy ona go szczotkowała. Może ciebie polubił?
- Tak właśnie podszedł i wziął marchewkę.
- No choć masz jeszcze kilka rzeczy to zrobienia.
- Co na przykład?
- Pojeździsz dzisiaj na Black Royalu, bo jego pani powiedziała, że dziś nie przyjdzie. Masz jeszcze umówiony teren z....
- Nie mów, że Krzysiek tu jeździ.
- Jeździ. - powiedział wujek.
Niemalże nie zemdlałam. Szybko wyczyściłam Black Royal, a wujek podał mi kanapkę z dżemem. Pojechałam z konikiem na halę. Black  wydawał się wydawał się genialnie ujeżdżony, ale zauważyłam, że boi się palcata, więc go odłożyłam i jeździłam z nim jeszcze przez godzinkę i potem odstawiłam konika na wybieg.
    Zjadłam obiad z wujkiem i wyczyściłam pewnego kasztanka, który nazywał się Jazon. Osiodłałam go, a następnie osiodłałam siwego konia. Miał on na imię Jarema. Za chwilę miał przyjść Krzysiek.
    Zobaczyłam go jak wchodził do stajni. Byłam wtedy w pokoju i i ubrałam sobie granatowe bryczesy. Zieloną koszulkę i uczesałam włosy  w warkocz. Na głowę ubrałam czarną czapkę z daszkiem. Na ręce dalej miałam zieloną wstążkę, ale schowałam ją pod rękawiczkę. Zeszłam na dół i zobaczyłam go w boksie Jazona. Podeszłam do niego i stanęłam za nim.
- Hej. - powiedziałam i czekałam, aż coś odpowie
- Cześć - powiedział. Chyba mnie nie poznał.
- No to jedziemy w teren? - zapytałam i podeszłam do Jaremy.
- Jasne  - powiedział i wyprowadziliśmy konie.
Wsiedliśmy na nie i pojechaliśmy w stronę lasku.
- Co u ciebie? - zapytałam go
- Żyję - powiedział. Stał się on chyba bardziej skryty, albo mnie nie poznał.
- Krzysiek, Przestań udawać. Przecież wiem, że udajesz. - powiedziałam nieśmiało
- O czym ty mówisz? - zapytał mnie. Całkowicie o mnie zapomniał i okłamał zarazem. Obiecał, że nigdy o mnie nie zapomni. I co?
Pojechałam dalej i ruszyłam galopem. Udałam, że przez przypadek spadam i wyszło mi to całkiem dobrze. Od szybko zsiadł z konia i podszedł do mnie.
- Nic ci się nie stało? - zapytał klękając przy mnie.
- Tylko nadgrastek mnie boli.
Ściągnęłam rękawiczkę i zobaczył on zieloną wstążkę....
Oto Jarema

Rozdział Pierwszy

    Stałam na płycie lotniska. Wypatrywałam wujka i cioci, ale nigdzie ich nie widziałam. Podeszła do mnie dziewczyna i patrzyła się na mnie.
- Czy my się znamy? - zapytałam
- Nie, ale twój wujek kazał mi przywieść cię do domu, bo on pojechał po nowego konia.
- Aha. A jak jedziemy?
- Mój samochód stoi tam na parkingu.  - powiedziała dziewczyna i wzięła moją torbę. Ruszyła ona w stronę parkingu, więc poszłam za nią. Wsiadłyśmy do zielonego Jeep'a. Dziewczyna włączyła radio i chwile jechałyśmy w ciszy.
- Jak masz na imię? - zapytałam
- Aśka, a ty jesteś Karolina?
- Tak, a ile masz lat?
- Osiemnaście. A ty czternaście.
- Tak. Masz konia? - zapytałam się patrząc przez okno.
- Mam kasztanowatą klacz arabską. Ma na imię Lawenda.
- Ale ci fajnie.
- Ma całkiem niezły rodowód. Ale ty przecież dobrze się dogadujesz z Alkaprimem.
- No tak, ale to nie to samo jakby mieć własnego konia.
- Może, ale ja długo się męczyłam by mieć swojego.
- To może mi też się uda?
- Pewnie tak. Patrz już dojeżdżamy.
Popatrzyłam przez okno i zobaczyłam dużą stadninę z wieloma końmi. Kilka z mich było na wybiegu, a niektóre były przywiązane do koniowiązu. Najwięcej było jednak koni w stajni. Aśka zaparkowała samochód przed wybiegiem i wysiadłyśmy. Wujek wyszedł nam na powitanie. Pobiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję.
- No spokojnie. - powiedział.
- Podobno pojechałeś po nowego konia? - zapytałam
- Tak. Na razie jest nie osfojony i się wszystkiego boi. Choć pójdziemy go zobaczyć - powiedział i ruszyliśmy. Podeszłam do tego boksu i zobaczyłam tam pięknego karego konika. Stał on w końcu boksu z położonym uszami.
Oglądałam go i zakochałam się w nim. Nawet nie zauważyłam jak wujek mówił coś do Aśki i jak oboje odeszli. Patrzyłam się jak zafascynowana w konia. Nawet nie zauważyłam jak szybko mija czas. Ten koń uspokajał mnie wewnętrznie. Wpatrywałam się w każdy jego ruch.
- Karo idziesz na kolację? - zapytała Aśka. - Od trzech godzin tak stoisz przy tym boksie i patrzysz na karego.
Poszłam do kuchni, gdzie zjadłam z Aśką i wujkiem kolację. Poszłam spać, a Aśka wróciła do swojego domu. Mój pokój był średniej wielkości. Miałam okna na północ i południe. Widziałam przez nie kilka wybiegów koniowiąz i las, a zaraz za lasem wysokie góry. Przebrałam się w pidżamę i położyłam się spać. Śnił mi się ten właśnie konik jak najpierw się ze mną zaprzyjaźnia, a następnie bierzemy udział w zawodach. Wiedziałam od tego czasu, że muszę się z koniem oswoić. Wiedziałam od tego snu, że tylko ja mogę go oswoić, ale nie miałam na razie jak im tego udowodnić, że to ja mam zrobić. Będą musieli się przekonać, że oni nie są w stanie, a wtedy ja postaram się coś zrobić. Pod warunkiem, że ten sen to ma być prawda. Tego właśnie nie byłam pewna.

  

Część snu o Karym koniku